

Wczoraj, od zakończenia drugiej tury, aż do okolic północy, pracowałem nad nawiązaniem kontaktu z Duchami tej maszyny. Nie obyło się, wyłącznie oczywiście w celach rytualnych, bez dużej ilości alkoholu... IZOPROPYLOWEGO, który pozwolił na obmycie tego i owego (nawet nie czuję jak rymuję... coś takiego). Po ponad 30 próbach (myślę, że Dilbert miałby w tym momencie dość precyzyjne stwierdzenie na mój temat), więc po tych 30 próbach, wreszcie się udało. No właśnie JEDNAK się udało. Upór to nie jest jednoznacznie zła cecha. W tym przypadku upór opłacił się i odniosłem sukces.
Od dziś, w muzeum, tuż obok krewnego z Polski, pojawi się ON.
Nie będę dłużej trzymał w napięci. TRS80 model III. Przywitajcie go gorąco
Dodaj komentarz